News: Maciej Wandzel: Świadomie podejmujemy ryzyko

Maciej Wandzel: Świadomie podejmujemy ryzyko

Marcin Szymczyk

Źródło: sportowefakty.wp.pl

17.02.2017 11:29

(akt. 13.12.2018 01:35)

- Do stycznia ubiegłego roku mieliśmy taką politykę, że wydatki na prowadzenie pierwszej drużyny trzymaliśmy w bardzo dużych ryzach. W kadrze nie chcieliśmy mieć zbyt wielu piłkarzy. Do tego bardzo dbaliśmy o limit wynagrodzeń pierwszej drużyny. To skazywało nas na sprzedawanie zawodników, w tym podejmowanie takich ciężkich decyzji, jak udzielenie zgody na sprzedaż Miroslava Radovicia do Chin. Ta polityka w ubiegłym roku uległa korekcie, zdecydowaliśmy się na zwiększenie kosztów utrzymania pierwszej drużyny, ściągając więcej ponadprzeciętnych zawodników. Ten stan trwa do teraz, bo są u nas piłkarze, którzy dość dużo zarabiają, adekwatnie do ich wartości. Chodzi na przykład o Vadisa Odjidję-Ofoe, który zresztą swoją grą zrekompensował nam to już wielokrotnie, czy Artura Jędrzejczyka, który jak wierzymy zrobi to samo. Takim zawodnikiem był też Nemanja Nikolić, czy z nadal obecnych - Thibault Moulin. Jest też kilku innych liderów - tłumaczy dla "Sportowych Faktów" jeden ze współwłaściciel

Jaki był cel takiego działania?


- Taka polityka została przez nas świadomie przyjęta, aby zapewnić sobie sytuację, w której w miarę na pewno - choć w sporcie oczywiście nie można mówić "na pewno" - Legia regularnie występować będzie co najmniej w fazie grupowej Ligi Europy, a być może będzie próbować utrzymywać potencjał pozwalający przy odrobinie szczęścia i uprzednie ciężko wypracowanej pozycji w rankingu grać w grupie Ligi Mistrzów. A i tak mimo wszystko są kluby, które chętnie sięgają po naszych piłkarzy i oferują im o wiele lepsze pieniądze. Kluby te pochodzą z rynków, gdzie są znacznie większe wpływy z praw telewizyjnych, nie mówiąc już o Chinach. Poza tym nawet zwiększenie kosztów nie sprawia, że o Lidze Mistrzów możemy mówić jako o celu na wyciągnięcie ręki sezon w sezon. Tyle tylko, że my Champions League wciąż traktujemy jako coś dodatkowego, bonus, choć poczuliśmy smak tej wyjątkowej przygody i koniec końców nie zawiedliśmy.

 

Czyli istotnie, bardzo dużo ryzykujecie takim podejściem. Jeśli zespołowi powinie się noga w lidze bądź w europejskich pucharach, możecie wpaść w tarapaty finansowe.


- My to ryzyko podejmujemy świadomie. Jeśli nie uda nam się zdobyć mistrzostwa Polski bądź nie awansujemy do fazy grupowej Ligi Europy, czego nie zakładamy, to oczywistym będzie, że koszty utrzymania pierwszej drużyny będą zbyt wysokie. Będziemy musieli się w takim przypadku zachować elastycznie. Naszym celem nie jest kontynuowanie i zdobywanie tylko mistrzostwa Polski i czasem drugiego bądź trzeciego miejsca w lidze. Nasze ambicje sięgają dalej. Dla przykładu, filozofia Lecha Poznań jest prosta - nie oceniam jej, tylko przedstawiam fakty - wydajemy tyle, ile mamy, a jeżeli się okaże, że mamy słabsze przychody, to zmniejszamy koszty i przyjmujemy ewentualność, że sezon możemy skończyć na ósmym miejscu. Kibiców to zapewne boli, ale zarządu to nie boli, bo klub działa konsekwentnie według takiej filozofii i takie ma wytyczne od właściciela. Jest to też bezpieczne, żeby nie powiedzieć konserwatywne. Ale żeby próbować odgrywać poważną rolę na europejskiej scenie, trzeba proponować piłkarzom europejskie warunki nie tylko pod kątem rozwoju sportowego, ale również pod kątem finansowym. I my to staramy się robić. Świadomie i w pewnych granicach ryzykujemy, żeby mieć pewność gry w Lidze Europy, a poza tym znów podjąć próbę awansu do Ligi Mistrzów. Nasza filozofia zarządzania to walka o wysokie cele. Nie wystarczy jednak tylko tak po prostu powiedzieć, trzeba być gotowym na wydatki i to niemałe, nie tylko na pensje ale także transfery i ogólnie wysoki poziom obsługi pierwszej i drugiej drużyny. Może to nie jest do końca jak w powiedzeniu "kto nie ryzykuje ten nie pije szampana", bo nie o szampana tu chodzi, tylko o kolejne tytuły dla Legii Warszawa. Podkreślam, iż nie jest to w sprzeczności z budową dużej Akademii i innymi długoterminowymi projektami.

A co się stało z pieniędzmi otrzymanymi z UEFA za awans do Ligi Mistrzów? Krążą plotki, że wydaliście już wszystko, co zarobiliście.


- Z Ligi Mistrzów dostaliśmy około 79 procent środków. Jak powszechnie wiadomo, z zarobionych środków spłaciliśmy ITI, na ten cel wydaliśmy 22 miliony złotych, płacimy duży podatek dochodowy, zapłaciliśmy kilkanaście milionów złotych premii pierwszej drużynie i sztabowi za tegoroczne osiągnięcia, zapłaciliśmy stare premie i trochę historycznych zobowiązań transferowych przypadających na ten rok, jak również za nowe transfery, np. Dominika Nagy'a. Wciąż jednak mamy odpowiednią ilość gotówki. Dodam, iż nie korzystamy z żadnych kredytów obrotowych. Mamy dość komfortową sytuację. Zarobiliśmy w tym roku dużo pieniędzy, ale nie ma gwarancji, że tak będzie co rok. Zdajemy sobie z tego sprawę. To jest sport i jest wiele zmiennych, które się składa na końcowy sukces.


A jak to jest z dochodami z transferów? Wy utrzymujecie, że Legia w ostatnich latach na transferach zarobiła 64 miliony złotych, a Dariusz Mioduski, że tylko cztery miliony. Jeden klub, a dwie zupełnie sprzeczne informacje. Jak to pan wyjaśni?


- Dobrze, w takim razie postaram się wyjaśnić to na przykładzie. Załóżmy, że przykładowy Kowalski kupił mieszkanie za 200 tysięcy. Po roku sprzedał je za 350 tysięcy. Dodatkowe koszty, na przykład prowizje, wyniosły 10 tysięcy, więc Kowalski zarobił na czysto 140 tysięcy. I teraz dalej - w tym samym czasie Kowalski kupił nowe mieszkanie, za 300 tysięcy i wydał na nie także pieniądze, które zarobił ze sprzedaży poprzedniego mieszkania. I teraz na czym polega różnica w wyliczeniach. Według założeń Darka, wynik handlu mieszkaniami to minus 160 tysięcy. Składa się na to: -200 tysięcy na zakup pierwszego mieszkania, +350 tysięcy za sprzedaż mieszkania, -10 tysięcy prowizji, -300 tysięcy na zakup drugiego mieszkania. Tyle tylko, że to nie jest żaden wynik finansowy Kowalskiego, a prezentacja przepływu kapitału w jakimś okresie. W rzeczywistości pan Kowalski jest bardzo zadowolonym inwestorem bo zainwestował 210 tysięcy w mieszkanie i prowizję oraz zainkasował 350 tysięcy, więc osiągnął wynik 140 tysięcy na plus. Dopiero później Kowalski zrobił kolejną inwestycję za 300 tysięcy złotych, ale czy na niej zarobi, czy też straci, to się dopiero okaże w przyszłości. Czyli przekładając na sytuację Legii, realny wynik transferowy można rozpatrywać dla zawodników, których klub najpierw zakontraktował, a następnie sprzedał. Nie wiadomo przecież, ile Legia zarobi na Vadisie, Nagy'u czy Moulinie.


Zapis całej rozmowy z Maciejem Wandzlem można przeczytać na stronach "Sportowych Faktów".

Polecamy

Komentarze (98)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.