Mirosław Trzeciak: Dla Lecha to mecz sezonu
04.10.2007 03:19
Mecze Lecha z Legią w ostatnich latach elektryzują kibiców z Poznania i Warszawy. Pracujący na Łazienkowskiej <b>Mirosław Trzeciak</b>, który był piłkarzem Lecha, opowiada m.in. o randze tych spotkań, nieudanym transferze do Legii i mistrzostwie Polski z 1993 roku. Trzeciak jest dyrektorem sportowym i wiceprezesem KP Legia. Najlepsze lata swojej piłkarskiej kariery spędził jednak w Lechu, gdzie trzykrotnie był mistrzem Polski, z czego dwa tytuły wywalczył na boisku.
– W 1993 roku nie myśleliśmy o mistrzostwie, bo nie mieliśmy w końcówce sezonu szans. Poza tym jestem zwolennikiem wywalczenia tytułu na boisku, a nie przy stoliku. Moim zdaniem, wówczas nie powinno być przyznanego tytułu mistrza Polski. Ani pierwsza w tabeli na koniec sezonu Legia na niego nie zasłużyła (tytuł został odebrany przez PZPN – przyp. red.), ani my na niego nie zasłużyliśmy. Ale cieszyliśmy się. Niektórzy piłkarze Lecha podali nawet swój klub do sądu, bo domagali się premii za tytuł – wspomina Trzeciak.
Prestiż
Sobotni mecz Lech – Legia wywołuje w Poznaniu ogromne emocje. Bilety zostały już dawno sprzedane, a fani „Kolejorza” przygotowali okazyjne koszulki z napisem: „Derby Polski”. – W Lechu grałem dziewięć lat i zawsze mecze z Legią wzbudzały ogromne zainteresowanie. Teraz pracuję w Legii i widzę, że ta rywalizacja jest ważniejsza dla Lecha niż dla nas. My gramy po kilka prestiżowych meczów w rundzie i w Warszawie nie ma takiego ciśnienia. W Poznaniu jest to mecz sezonu – wyjaśnia „Franek”.
Jedną nogą w Legii
Grając w Lechu, Trzeciak mógł zostać piłkarzem Legii. Plotka głosi, że w 1993 roku przestraszył się grożących mu fanów „Kolejorza” i zdecydował się zostać w Poznaniu. – Nie przestraszyłem się. Pewien sponsor, który był wówczas w Lechu, miał wpływ również na transfery piłkarzy. Klub porozumiał się z ówczesnym sponsorem Legii Januszem Romanowskim, a on został pominięty w rozmowach. I w ostatniej chwili zablokował transfer. A wszystko było ustalone – wyjaśnia były piłkarz Gwardii Koszalin, Lecha, Young Boys Berno, Maccabi Tel-Aviv, ŁKS Łódź, Osasuny Pampeluna i Ejido.
Bohaterowie i zdrajcy
Piłkarze przechodzący z Lecha do Legii w większości byli uważani za zdrajców. Za największego uznano kolegę Trzeciaka z drużyny Jerzego Podbrożnego (zniszczono mu samochód). W Legii grały też takie ikony Lecha jak: Okoński, Araszkiewicz, Murawski czy Majewski. Z kolei z Legii do Poznania wyemigrowali m.in.: Mowlik, Oblewski, Pleśnierowicz, Miłoszewicz, Bojarski i Wojtala. Warto pamiętać także, że w obu drużynach występowali: Fabiański, Rosłoń, Solnica, Zgutczyński, Poledica, Klatt, Bayer, Jacek Bąk (ale nie ten z kadry Beenhakkera), Bako, Onyszko i Czereszewski.
– To są trudne transfery. Przypomnę chociaż ostatni przypadek Pawła Kaczorowskiego, którego nienawidzono w Legii. Ale tak dzieje się na całym świecie. Piłkarze Barcelony grają w Realu, zaś ci z „Królewskich” porzucają swój klub dla drużyny z Katalonii – wyjaśnia Trzeciak.
Jak Barcelona – Real
W Polsce największymi klasykami były mecze Legii najpierw z Górnikiem Zabrze, później z Widzewem Łódź, a teraz z Lechem. A jak jest w Hiszpanii? – Mecze Real – Barcelona są poza konkurencją, ale spore emocje wywołują też derby, np. Sevilla – Betis. Zdarzają się również takie, które są niewygodne dla faworytów, jak Osasuna – Real. Od 20 lat „Królewskim” fatalnie gra się w Pampelunie. Podczas meczu panuje tam ogromne ciśnienie, bo kibice pałają ogromną niechęcią do Realu – kończy Mirosław Trzeciak.
Regulamin:
Punktacja rankingu:
Za każdy nowy komentarz użytkownik dostaje 1 punkt. Jednak, gdy narusza on nasze zasady i zostanie dezaktywowany, użytkownik straci 2 punkty. W przypadku częstych naruszeń zastrzegamy sobie możliwość nakładania wyższych kar punktowych, a nawet tymczasowych i permanentnych banów.