Domyślne zdjęcie Legia.Net

Plan Laty i Blattera - stop obcokrajowcom

Marcin Szymczyk

Źródło:

26.11.2008 10:14

(akt. 18.12.2018 15:08)

Polski futbol idzie w złym kierunku. W ostatniej kolejce ligowej Legia posłała na boisko ośmiu obcokrajowców, a trzech kolejnych siedziało na ławce. Lech, dobry polski zespół, jest polski z nazwy. W pierwszym składzie wybiegło ostatnio sześciu cudzoziemców. - Kto wreszcie przekona trenerów, żeby stawiali na młodych Polaków? - pyta nowy prezes PZPN <b>Grzegorz Lato</b>. W myśl unijnych traktatów nie można ograniczać swobodnego przepływu siły roboczej. Dlatego piłkarskie regulaminy pozwalają grać dowolnej liczbie zawodników z UE, a ponadto pięciu - spoza Unii.
Prowadziło to najpierw do paradoksów. Chelsea w 1999 roku nie wystawiła ani jednego Anglika, a dwa lata później Energie Cottbus ani jednego Niemca. Na tę niechlubną listę trafiały później Szachtar Donieck (bez Ukraińca), Inter Mediolan (cała jedenastka spoza Europy) czy Pogoń Szczecin (sama Brazylia). Szybko znalazło się uzasadnienie tego szaleństwa. Arsene Wenger z Arsenalu mówił, że on nie patrzy piłkarzom w paszporty, tylko ocenia ich formę. A były prezes Górnika Zabrze Marek Koźmiński stwierdził wprost: - Piłka to biznes i tu nie można kierować się patriotyzmem. Sami gracze też nie są patriotami. Grzegorz Lato: Postawmy na młodych Polaków. Szef FIFA chce ograniczeń dla cudzoziemców. Pomylił się, i to straszliwie. Bo obcokrajowcy psują futbolowy biznes, i to w coraz szybszym tempie! Pierwszy zwrócił na to uwagę prezydent FIFA Sepp Blatter, który zaproponował wprowadzenie systemu "6 + 5" - minimum sześciu tubylców, maksimum pięciu z zagranicy: "Limit sprawi, że zwiększy się identyfikacja kibiców z zespołem, więcej szans dostaną młodzi zawodnicy i poprawią się finanse klubów". Podobnego zdania jest m.in. Franz Beckenbauer, a już zaczęły się negocjacje z Unią Europejską, by ta zgodziła się na zakazy. Nikt nie nawołuje do stawiania szlabanów, ale do ochrony piłki nożnej. Bo Blatter straszy dość nieciekawą wizją: że na mundialu w roku 2014 co drugi zawodnik będzie Brazylijczykiem, a już dziś aż sześć tysięcy zawodników z kraju kawy może podpisać kontrakty w europejskich ligach! Czy ktoś będzie chciał taką rywalizację oglądać? Chyba nie. Franz Beckenbauer mówi o spadku zainteresowania Bundesligą. Nic dziwnego, skoro lider Hoffenheim to zbieranina, najlepszy strzelec ligi to muzułmański Bośniak, a w kadrze Niemiec grają Polacy. Drużyny tracą tożsamość, lokalną i narodową. Przez ludzi, którzy sport traktują jak sklep: tanio kupić, drogo sprzedać. Na razie Blatter poniósł porażkę. Szefujący Unii prezydent Francji Nicolas Sarkozy nie wsparł projektu (nie chciał zdemolować reprezentacji Francji?), a FIFA przegrała też wstępne głosowanie w Parlamencie Europejskim. Ale wygra, jeżeli piłka ma się rozwijać na zdrowych warunkach, bez dominacji grupki najbogatszych. Wygra - miejmy nadzieję - także inna idea Blattera: aby w piłkę grać od lutego do listopada, czyli latem! Eureka, jakież to proste! Ale na razie większość ludzi futbolu maszeruje na skróty. Formalnie nie można klubom zabronić zatrudniania obcokrajowców. Ale w Polskim Związku Piłki Nożnej dojrzewa pomysł, by kluby ligowe zawarły coś w rodzaju dżentelmeńskiej umowy - że ustalą rozsądne granice, tak by nie cierpiało szkolenie polskiej młodzieży, która ma kłopot nawet z występami w Młodej Ekstraklasie! Cudzoziemcy nie tylko blokują miejsca, ale i przejadają mnóstwo pieniędzy. Mikel Arruabarrena z Legii ma trzyletni kontrakt po 300 tys. euro rocznie. Były piłkarz tej drużyny i warszawiak Wojciech Kowalczyk uważa, że jak w końcu klub pozbędzie się Hiszpana, to zapłaci mu pół miliona za rozwiązanie kontraktu, no i jeszcze pochwali się, że dzięki temu zaoszczędził 400 tys. euro! Z 14 zawodników z obcymi paszportami o wynikach decyduje tak naprawdę jeden (Takesure Chinyama). W Wiśle żaden z ośmiu cudzoziemców nie przypomina poziomem krakowskich piłkarzy sprzed lat. To samo jest w Zabrzu, Białymstoku i Poznaniu (też po ośmiu). Zamiast szkolić, łatwiej kupić bilet lotniczy dla skauta. W ten sposób pracuje Andrzej Czyżniewski, poszukiwacz zawodników dla Lecha. - Tyle się mówi o polskich talentach, o naszej szkole bramkarskiej choćby, ale łatwiej znaleźć dobrego zawodnika w Peru albo jak Stilicia w Bośni. A ostatnio odkryliśmy znakomitego gracza w Bułgarii, ale Chelsea nam go podebrała. Chciałoby się Polaków. Jednego bocznego obrońcę obserwujemy półtora roku i śledzimy postępy, ale klub potrzebuje zawodników gotowych, na już! UEFA nie podziela jednak tego poglądu. W myśl nowych projektów kluby grające w pucharach będą musiały mieć w składzie po kilku wychowanków, w dodatku młodych. Świat zaczyna myśleć o przyszłości futbolu. Polska - myśli wciąż tylko o transferach. Na szczęście nie wszyscy zwariowali. Piast Gliwice z Odrą Wodzisław stawiają na swoich. I źle na tym nie wychodzą. Autor: Paweł Zarzeczny

Polecamy

Komentarze (0)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.