Domyślne zdjęcie Legia.Net

Roger: Czekam na ruch ze strony działaczy Legii

Mariusz Ostrowski

Źródło: Gazeta Wyborcza

17.01.2009 10:46

(akt. 18.12.2018 09:02)

- Jestem profesjonalistą. Trzeba żyć chwilą, bo kariera piłkarza jest krótka. Pewnie, że chciałbym grać w wielkim klubie. Nie ukrywam, że jeśli pojawi się dobra oferta, nawet niekoniecznie z wielkiej czwórki europejskich lig, na pewno ją zaakceptuję. Jednak na razie myślę tylko o tym, by pomóc Legii zdobyć mistrzostwo Polski. Cały czas wierzę jednak, że dyrektor Mirosław Trzeciak przedstawi taką ofertę, która zadowoli zarówno mnie, jak i klub - mówi pomocnik Legii <b>Roger Guerreiro.</b>
Musi się Pan wyjątkowo postarać w zbliżającej się rundzie wiosennej. - Zawsze przecież trzeba się starać. Jednak będą to Pana ostatnie miesiące w Warszawie, bo w czerwcu odchodzi Pan z Legii. - Ciekaw jestem, skąd takie informacje. Nie chciał Pan przedłużyć kontraktu z Legią. Wprawdzie Pana umowa kończy się w grudniu, ale jeśli warszawski klub chce na Panu zarobić, to musi sprzedać Pana już w czerwcu. - Jedyną prawdziwą informacją jest to, że na razie nie zdecydowałem się przedłużyć kontraktu. Ale kładę nacisk na słowo "na razie". Nie jest prawdą, jak napisała jedna z gazet, że negocjacje zostały zerwane. One dopiero się zaczęły. Jeśli pojawi się lepsza oferta, to na pewno ją zaakceptuję. Podobno żąda Pan za dużo. - Nie będę zdradzać szczegółów negocjacji. Wierzę, że jeszcze się dogadamy. Czekam na ruch ze strony Legii. Nie pomyślał Pan: czas na zmiany, krok naprzód, bowiem w Legii już postępów nie zrobię? - To nie było motywem przerwania rozmów. Jestem profesjonalistą. Trzeba żyć chwilą, bo kariera piłkarza jest krótka. Pewnie, że chciałbym grać w wielkim klubie. Nie ukrywam, że jeśli pojawi się dobra oferta, nawet niekoniecznie z wielkiej czwórki europejskich lig, na pewno ją zaakceptuję. Jednak na razie myślę tylko o tym, by pomóc Legii zdobyć mistrzostwo Polski. Nie boi się Pan, że negocjacje zakończą się tak jak w przypadku Edsona? - W ogóle się nie obawiam, bo w przypadku piłkarzy jest tak, że gdy zamykają się jedne drzwi, to od razu otwiera się kilkoro następnych. Na pewno ktoś mnie weźmie. Cały czas wierzę jednak, że dyrektor Mirosław Trzeciak przedstawi taką ofertę, która zadowoli zarówno mnie, jak i klub. Jeśli chodzi o Edsona, to sądzę, że działacze Legii powinni się bardziej wysilić, by go zatrzymać. Był sprawdzony, nie sprawiał kłopotów. Dużo zapłacił Pan za nadwagę? - Ani grosza! Z urlopu wróciłem z tą samą wagą, z którą wyjechałem z Polski. Czyli rygorystycznie stosował się Pan do rozpiski, którą dostał każdy piłkarz Legii przed urlopem? - Miałem tylko kilka sesji fizykoterapii. Wyjechałem z Polski z lekkim bólem, zrobiłem badania w Brazylii i lekarz zalecił kilka ćwiczeń, które wykonałem. Trener Legii Jan Urban cieszył się, że wyniki testów większości piłkarzy są lepsze niż przed rokiem. Pana też? - Wypadłem słabiej, bo jestem przeziębiony. Nawet trener spytał, czy się źle czuję, bo wyniki nie są najlepsze. Gdyby nie choroba, to na pewno byłoby dużo lepiej. A może problem jest głębszy? W ostatnich kilku miesiącach był Pan w słabej formie. - Spokojnie, po miesiącu odpoczynku nikt nie wraca w dobrej formie. Najważniejsze, że naładowałem baterie. To dopiero początek przygotowań. Pół roku temu wiele osób zarzucało mi, że nie jestem dobrze przygotowany do sezonu. A była tego konkretna przyczyna: za mało wypoczynku. W tym roku podczas urlopu starałem się więc bawić. Była samba? - No pewnie. Ale samba prawdziwa czy ta w wydaniu Rogera? Podobno nie jest Pan wybitnym tancerzem i tylko powoli rusza nogami. - Ciekaw jestem, skąd pan to wie (śmiech). Na urlopie było wszystkiego po trochu: samba, muzyka, przyjaciele. Sporo się wybawiłem. Przez ostatnie kilka tygodni dużo mówiło się o Pana odejściu już zimą. Podobno miał Pan oferty z Panathinaikosu Ateny, Rosji, Francji... - Bardzo mnie bawiły te spekulacje. Bo odkąd się Euro skończyło, cały czas to trwa. Przyznaję, że różne kluby dzwoniły i do Legii, i do mojego menedżera. Jednak to były tylko konsultacje. Nawet żadne oficjalne pismo nie przyszło. Dlatego z uśmiechem patrzyłem na to, co wypisywała prasa. W końcu jednak Pan odejdzie. I nie będzie już Galerii Mokotów. - No tak, o tym nie pomyślałem. Chyba muszę więc zostać w Warszawie do końca życia. Sam sobie przecież nie gotuję, więc to dobre miejsce, by coś zjeść. Wiem, że zawsze czekają na mnie paparazzi, którzy myślą, że zwietrzą jakąś sensację. Zazwyczaj robią zdjęcia albo gdy jem, albo gdy robię zakupy. Chyba zawsze są rozczarowani.

Polecamy

Komentarze (20)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.