News: Furman i Żyro: Nie jesteśmy na straconej pozycji

Sinusoidalny Michał Żyro

Piotr Kamieniecki

Źródło: Legia.Net

02.09.2012 13:28

(akt. 04.01.2019 12:42)

- Nie jestem z siebie do końca zadowolony - twierdzi Michał Żyro, którego forma wygląda niczym pędząca z góry na dół, a po chwili z dołu na górę kolejka górska. - To fakt, moja dyspozycja przypomina sinusoidę. Miałem uraz, który potrafi doskwierać mi do dziś. Doktor powiedział, że do pełnej sprawności dojdę za 2-3 tygodnie. Mam trochę niepewności w głowie oraz w przygotowaniu fizycznym. Nie załamuję się jednak i pracuję dalej. Powinno to przynieść korzyść w przyszłości - mówi nam "Żyrko".

W ostatnich dniach do Michała Żyry przylgnęła łatka zawodnika dobrze grającego w łatwych spotkaniach. Potwierdzeniem byłyby niezłe występy z Gryfem Wejherowo i Okocimskim Brzesko w Pucharze Polski. "Żyrko" starał się zadawać kłam takim teoriom chociażby w finałowym spotkaniu PP z Ruchem Chorzów kiedy po kapitalnej partii w swoim wykonaniu zanotował dwa trafienia. 


Słabszych meczów w wykonaniu Michała było jednak ostatnio zdecydowanie więcej. Początek sezonu 2012/2013 nie był wymarzony dla pomocnika stołecznego zespołu. Wychowanek KS Piaseczno w spotkaniach w jakich otrzymywał szanse gry od trenera Jana Urbana nie pokazywał sie z najlepszej strony. Miał właściwie dwa spotkania, w których mógł przymknąć usta krytyków. Pierwszym była potyczka z Metalurgsem Lipawa w Warszawie, kiedy to tuż po wejściu na boisko, fantastycznym strzałem z rzutu wolnego pokonał bramkarza rywali. Drugie to mecz z GKS-em Bełchatów w ostatnią niedzielę. "Żyrko" harował wtedy na skrzydle oraz dobrze uzupełniał w obronie Jakuba Wawrzyniaka, a występ ukoronował bramką. 


Więcej było jednak negatywnych występów, a najbardziej rozzłościło kibiców wejścia na boisko w obu spotkaniach z Rosenborgiem Trondheim. W stolicy, pomocnik pojawił się na murawie na ostatni kwadrans spotkania zastępując Michała Kucharczyka. 20-latek zaliczył jedno udane podanie, które mogło być asystą, ale Marek Saganowski nie wykorzystał wybornej sytuacji. Poza tym "Żyrko" był zagubiony, sprawiał wrażenie jakby potykał się o własne nogi, podawał futbolówkę do stóp rywali. Trener Jan Urban sam mówił, że nie była to dobra zmiana oraz, że zawodnik sam musi przemyśleć swoje błędy. 


W Trondheim Żyro wszedł na boisko w 68. minucie w miejsce Miroslava Radovicia, który nie grał najlepszego spotkania. Nie minęły dwie minuty, a Michał sprokurował rzut wolny, po którym niezła piłka spadła na głowę Tore Regiuniussena, a ten wyrównał stan rywalizacji wykorzystując bierną postawę obrońców. Kilka minut później bramkę życia zdobył Mikael Diskerud i Legia znalazła się w dramatycznej sytuacji. Żyro nie pomagał drużynie, często faulował, tracił piłkę. W doliczonym czasie gry pomocnik mógł jednak zapisać się w pamięci kibiców na długie lata, niczym Janusz Gol, którego moskiewska bramka stała się już legendarną. Piłka spadła pod nogi gracza urodzonego w Warszawie po piąstkowaniu Orlunda, bramka była pusta. Michał nawet nieźle przymierzył ale trafił w kolano leżącego od kilku sekund na ziemi obrońcy. Zamiast awansu mieliśmy pożegnanie z Ligą Europy.


Kibice za jednego z głównych winowajców porażki uważają właśnie Michała Żyrę. Czujesz się winowajcą lub antybohaterem? - zapytaliśmy Michała po treningu. - Taki jest sport. Przez kogoś się przegrywa mecze. Trzeba żyć dalej, bo spotkanie z Rosenborgiem jest już historią. W poniedziałek zagramy w Ekstraklasie i powinniśmy się na niej skupić. W zeszłm roku przeżyliśmy fajną przygodę w Lidze Europy, teraz się nie udało. Najważniejsze, aby w maju świętować pierwsze miejsce w lidze. Wtedy będzie można szykować się do ciekawszych przeżyć czyli do walki o Ligę Mistrzów - skomentował "Żyrko". 


Po czwartkowym meczu na Facebook-u pojawił się nawet prześmiewczy profil o graczu Legii. Michał słuchając o tym usmiecha się, ale jednoczesnie surowo odpowiada: - Nie interesują mnie takie profile. 


Obecnie łatwo jest krytykować Michała, ale może warto poczekać jeszcze miesiąc. Żyro zapowiada, że właśnie wtedy powinien być już w pełni formy. - Zobaczymy czy zagram w poniedziałek. Decyzja należy do trenera, ale ciągle chcę udowadniać, że może na mnie liczyć. Ważne żebyśmy zdobyli trzy punkty i postawili kolejny krok na długiej drodze do mistrzostwa. W pełni formy będę za 2-3 tygodnie kiedy już przestanie doskwierać mi uraz - mówi "Żyrko". 


Z ocenami się wstrzymujemy i zapominamy o tym, co było. Co by nie mówić, Michał Żyro ma potencjał, a przede wszystkim fantastyczne warunki fizyczne. W ostatnim czasie jeden z niemieckich zespołów chciał za niego wyłożyć nawet dwa miliony euro, ale postanowił jeszcze poczekać i zobaczyć jak "Żyrko" będzie się rozwijał jesienią. W Trodnheim pojawili się włodarze Lazio z zamiarem wykupienia Żyro, ich zapał osłabł kiedy Michał nie pojawił się w wyjściowym skłądzie. - Nie podpisałem kontraktu z Lazio, ani z nikim innym. Nic nie wiem na ten temat. Nie byłem w szatni i nie zerkałem na telefon. Koncentruję się tylko na grze w Legii, a przede wszystkim na spotkaniu z Podbeskidziem - odpowiada Michał.

 

Polecamy

Komentarze (25)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.