News: Stanisław Czerczesow: Miłość odwzajemniona

Stanisław Czerczesow: Miłość odwzajemniona

Piotr Kamieniecki

Źródło: Legia.Net

10.12.2016 10:22

(akt. 07.12.2018 11:23)

Rzadko zdarza się, by ktoś przebywający przy Łazienkowskiej przez trochę ponad pół roku, tak dobrze był wspominany przez kibiców. Rozstanie przez Legię ze Stanisławem Czerczesowem sprawiało, że przez kilka tygodni fani rozmawiali o tym posunięciu. Teraz selekcjoner reprezentacji Rosji pojawił się w Warszawie, by kibicować "Wojskowym" w konfrontacji ze Sportingiem. - Nie jestem tu bez powodu - mówił przed środą i powód był - mistrzowie Polski wygrali 1:0. Zapraszamy do lektury zapisu rozmowy z Czerczesowem oraz do obejrzenia skróconego zapisu wideo.

Miło pana widzieć ponownie w Warszawie. Przyjechał pan obejrzeć mecz Legii ze Sportingiem i jakie miał pan oczekiwania względem spotkania?


- Faktycznie miło jest mi wracać do Warszawy i wszystkich serdecznie witam. Nie przyjechałem tylko po to, by obejrzeć mecz, ale przede wszystkim po to, by Legii kibicować. Prosto z lotniska przyjechałem na stadion, to moje ulubione miejsce w tym mieście.


Kibice Legii żałowali, że nie będzie pan dalej pracował w Legii. Miło było panu, kiedy fani wyrażali takie opinie?


- Jeśli kibice chwalili mnie za pracę, to z pewnością było to bardzo miłe. Nie odchodziłem jednak z Legii na własne życzenie. Być może brakowało pewnych kwestii, byśmy zrozumieli się z działaczami stołecznego klubu. Nie jestem jednak dziewczyną i nie patrzę na rzeczy pod kątem tego czy jest mi czegoś szkoda czy nie. Legia ma 100 lat, a ja dostałem tylko mały wycinek czasu by coś  dla niej zrobić. udało się zapisać złotymi zgłoskami, zdobyliśmy mistrzostwo Polski. Kibice kochają Czerczesowa? To uczucie z wzajemnością.


Czego brakowało do zrozumienia?


- Takie było życzenie klubu i na tym poprzestańmy. Nie lubię oglądać się do tyłu. Jeśli już mi się to zdarzy, to chcę wspominać jedynie przyjemne momenty.


Czyli przyjemnie odrabiało się punkty po poprzedniku i zdobywało mistrzostwo oraz Puchar Polski.


- Nigdy nie chcieliśmy być słabeuszami. Dla Legii zawsze ważne jest zdobycie mistrzostwa i pucharów. Kiedy trafiłem do klubu, było to tym ważniejsze, bo chodziło o sięganie po sukcesy na stulecie klubu. Mówiłem wielokrotnie piłkarzom, że taki jubileusz zdarza się tylko raz i musi być wyjątkowy.


Po mistrzostwie bardziej się cieszyliście czy po prostu odetchnęliście z ulgą, że udało się wypełnić cele?


- Usilnie pracowaliśmy nad tym, by odwlec uwagę piłkarzy od celów i związaną z nimi presją. To był też powód, że trenerzy brali na swoje plecy wiele odpowiedzialności.


Zakładając, że pracowałby pan z Legią nadal, były już myśli o ewentualnym planie przygotowania Legii do Ligi Mistrzów.


- Plany muszą być zawsze, ale z drugiej strony nie lubię słowa „jeśli”. Sytuacja musi być jasna.


Pytany na łamach oficjalnej strony klubu o klubową akademię (dokładnie: „czy macie na oku kolejnych graczy z drużyny rezerw lub z CLJ, których planujecie włączyć do treningów z "jedynką" lub zabrać na obozy”, odpowiedział pan, że to przedszkole (Dokładnie: „jestem profesjonalnym trenerem i przestańmy rozmawiać o przedszkolu”). Do dzisiaj zgadza się pan z tym stwierdzeniem?


- Nie powiedziałem tak. Ktoś przekręcił tłumaczenie.


Propozycja prowadzenia reprezentacji Rosji pojawiła się jeszcze w czasach Legii czy już po rozstaniu?


- To było później. Miesiąc czy półtora po mistrzostwach Europy. 15 sierpnia dokładnie.


Mocno różni się praca z kadrą od pracy w klubie?


- Zawód ten sam, ale praca jest zupełnie różna.


Pytam o to, bo wiele osób mówiło, że Legia bazuje na przygotowaniu motorycznym. W reprezentacji nie da się piłkarzy mieć pod ciągłą opieką…


- Jedno z drugim się łączy. W Legii stawialiśmy na motorykę, ale między innymi po to, by przygotować zawodników Adamowi Nawałce, z którym porozumieliśmy się w tym temacie. Trener reprezentacji nie ma czasu na to, by nadzorować przygotowanie motoryczne jego zawodników. Warto podkreślić, że treningi na zgrupowaniach nie były ciężkie, ale prawidłowe.


Łatwo przygotować reprezentację Rosji do mistrzostw świata, kiedy gra się tylko mecze towarzyskie?


- Przejmując kadrę powiedziałem, że nie będziemy rozgrywali meczów towarzyskich, a gry kontrolne. Osoby, które chodziły do szkoły, wiedzą czym są sprawdziany. Piszesz i zdajesz lub nie. Potem niczego nie zmienisz po oddaniu pracy. Tak samo każdy piłkarz gra mecz i potem jest za niego oceniany. Mamy tylko takie mecze i trzeba zaakceptować fakty, których nie zmienię.


Piłkarze zaliczają sprawdziany pana zdaniem?


- Mogliby dostawać lepsze oceny. Pojawiło się u nas wielu młodych zawodników. Zespół mocno się zmienił. Nie brakuje graczy, którzy dopiero rozpoczynają przygodę z reprezentacją. Mówimy wręcz o 75 procentach zawodników.


Jest czas na sprawdzanie wyników Legii?


- Wiem wszystko. Nie jestem tylko kibicem, jestem więcej niż kibicem Legii. Mogę powiedzieć, że z kibicami Legii, miłość jest wzajemna. Oglądałem trzy spotkania warszawiaków w Lidze Mistrzów. Widziałem też skróty pozostałych meczów. 


O tym, że nadal jest sympatia do Legii świadczy smycz naszego klubu, którą zakładał pan na zgruowaniach kadry.


- Tak, to pamiątka. Mam na niej swój pierwszy gwizek, jaki dostałem w pracy trenerskiej 14 lat temu. Wisiał już na wielu smyczach, tej nie będę zmieniał.


Był pan zaskoczony progresem Legii w Lidze Mistrzów? Od 0:6 z Borussią, do chociażby 3:3 z Realem Madryt?


- Wyciągałem wnioski dla siebie. Żaden trener nie powinien wypowiadać się w takich tematach, bo chcąc nie chcąc, ocenia kolegów po fachu. Tak samo jak nie oceniam Besnika Hasiego, choć martwiłem się tym co widziałem. Komentowanie byłoby jednak nieetyczne.


Oglądając mecze Legii widzi pan jeszcze jakieś efekty swojej pracy?


- To już inny zespół, ale np. awans do Ligi Mistrzów zapewnił Legii Arkadiusz Malarz, na którego powstawiłem po tym, jak pozwoliłem odejść Dusanowi Kuciakowi. Aleksandar Prijović nie wkurza się już, jak siada na ławce rezerwowych. A za moich czasów był pewien stykowy moment. Musiałem zareagować i wyszło mu na dobre. Tp dobry piłkarz, mocno mu kibicuję.


Jest jakiś konkretny cel, jaki ma pan na kolejne lata?


- Można wiele gadać, ale najważniejsze będzie stworzenie drużyny. Potem, krok po kroku, zobaczymy co dalej. Bez zespołu, słowa będą nieistotne.


Kiedyś mówił pan o pracy w zachodnim klubie. To nadal jakieś marzenie czy teraz o tym się nie myśli?


- Jesteś młodszy i dlatego używasz słowa „marzenia”. Ja jestem starszy i dawno przestałem marzyć. Mam przed sobą jedynie cele.


To jakie są cele na kolejne pięć lat?


- Jeśli chcesz rozśmieszyć Pana Boga, opowiedz mu o swoich planach. Jeśli będę miał takie cele i o nich opowiem, to wszyscy będą o nich wiedzieli. To mogłoby przeszkodzić w ich osiągnięciu. 

 

Za pomoc w tłumaczeniu dziękujemy Adamowi Mieszkowskiemu.

Polecamy

Komentarze (45)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.