News: Dariusz Dziekanowski: Kilku graczy nie powinno grać w Legii

Historie niechęci kibiców do Stańka i Dziekanowskiego

Marcin Szymczyk

Źródło: Przegląd Sportowy, przegladsportowy.pl

02.05.2014 09:26

(akt. 04.01.2019 13:12)

W piątkowym numerze "Przeglądu Sportowego" możemy przeczytać ciekawy tekst o piłkarzach, którzy podpadli kibicom i nie mieli łatwego życia w swoim klubie. Nie brakuje byłych graczy Legii mających problemy z fanami z Łazienkowskiej - Pawła Kaczorowskiego, Ryszarda Stańka, Łukasza Surmy czy Bartłomieja Grzelaka.

Ryszard Staniek - W Legii spędził trzy lata. Pierwsze dwa lata były dobre, pomocnik zagrał z nią w ćwierćfinale Ligi Mistrzów. Ostatni sezon najchętniej wymazałby z pamięci. Drużyna z Warszawy zawodziła, a złość kibiców skumulowała się na Stańku. - Ryśka, nie boję się tego słowa, w Warszawie prześladowano. Z trzech powodów. Nadwagi, bo łapał zbędne kilogramy, co było widoczne. Pieniędzy, bo miał najwyższy kontrakt w drużynie, o czym doskonale wiedzieli kibice. Na dzisiejsze czasy to byłoby jakieś 30 tys. złotych miesięcznie. Ludzi irytowała też jego staromodna fryzura „na czeskiego hokeistę" - wylicza Dariusz Czykier, były legionista. Staniek zawodził na boisku, a z trybun dostawał tak mocno, że odbiło się to na jego psychice. - Jeżeli w swoich kibicach masz wrogów, to jaki jest sens grania? - pyta Staniek - Kulminacją był mecz z KSZO Ostrowiec. Kibice ciągle mi ubliżali, w przerwie powiedziałem, że nie wychodzę. Jacek Zieliński namówił mnie, żebym nie rezygnował. Wyszedłem i znów mnie wyzywali. To był mój ostatni mecz. Do końca sezonu pozostały dwa mecze, przed nami był mecz z Lechem, wystarczyło wygrać, aby oni spadlli. Powiedziałem, że nie chcę w nimi  grać.  Legia przegrała w Poznaniu 0:3, a kibice byli przekonani, że koledzy go sprzedali. Dzień po meczu ktoś do mnie zadzwonił: „Ty skur..., mecz sprzedałeś". „Ale ja w nim nie grałem". „Mecz sprzedałeś, skur...". Kibole wpadli na rozruch, a jak Tomek Sokołowski się odezwał, to od razu dostał. Tak wyglądały moje ostatnie dni w klubie - opowiada Staniek, który wiedzie sobie spokojne życie w sielskiej Brennej nieopodal Szczyrku. Na stadionie Legii ostatni raz był w 1998 roku.

Dariusz Dziekanowski - Kiedy przeszedł do Widzewa za 21 milionów złotych, wszyscy wypominali mu kwotę transferu - również kibice Widzewa, rozczarowani, że drużynie nie udaje się nawiązać do sukcesów z bliskiej przeszłości. - Oddawaj pieniądze i wyp... do Warszawy - słyszał Dziekanowski z trybun. Nie wytrzymał, udzielił głośnego wywiadu Jerzemu Chromikowi ze „Sportowca".


Dziekanowski: - Gwiżdżą i pytają, ile jestem wart. Czasem mam chęć pójść do zakładu pracy takiego klienta, zobaczyć jak on pracuje przy swoim warsztacie (...) Przecież mógł w wieku dziewięciu lat, tak jak ja postawić na sportową kartę (...) Niejeden wolał wagary i wino w krzakach. A teraz pozoruje pracę, a potem kupuje bilet na mecz i ubliża innemu człowiekowi.


„Sportowiec": Na Piotrkowskiej bywa niesympatycznie.


Dziekanowski: Wsiadam wtedy do samochodu i wyjeżdżam do stolicy na dyskotekę. Po minięciu tablicy z napisem Warszawa otwieram szybę i powiew innego powietrza wpływa na mnie kojąco.


Po tym wywiadzie poziom wzburzenia kibiców Widzewa osiągnął stan krytyczny. Dni Dziekanowskiego w tym klubie były już policzone. Paradoksalnie rozegrał wtedy najlepszy sezon w Widzewie.


Cały tekst można przeczytać w dzisiejszym wydaniu "Przeglądu Sportowgo".

Polecamy

Komentarze (19)

Odśwież

Dodając komentarz zobowiązujesz się do przestrzegania

Komentarze osób niezalogowanych, a także zalogowanych, którzy zarejestrowali konto w ostatnich 3 dniach wymagają akceptacji administratora.